Gdzie teraz jesteśmy?

wtorek, 2 sierpnia 2011

Padangbai-Denpasar-Polska

Wczorajszy dzien spedzilismy w Padangbai. Wszyscy spotkani przez nas na lodzi ludzie zachwalali to miejsce, opowiadali o ciszy i spokoju, pieknej plazy. Poniewaz mielismy jeden dzien wiecej niz wynikalo to z naszego planu, postanowilismy zostac w Padangbai, zamiast jechac do Denpassar, najwiekszego miasta na wyspie, gdzie nie ma nic ciekawego.
Padangbai to faktycznie malutkie miasteczko, ale jak na nasze standardy malo spokojne. Wszedzie slychac bylo jezyk niemiecki i angielski (z australijskim akcentem). Kazda restauracja miala menu w kilku jezykach. Slowem - wspaniale miejsce na wczasy ze Scan Holiday czy Tui.
Blue Lagoon to faktycznie piekna plaza, z krysztalowa woda i bialym piaskiem. Troche przeszkadzaly nam knajpy przy plazy, parasole i lezaki, wiec po krotkiej kapieli ruszylismy wzdluz wybrzeza. Natrafilismy na malutka sciezke, ktora przez gesty las opuncji i innych kaktusow zeszlismy do zacisznej zatoczki. Tam nie bylo juz nikogo, bylismy sami i faktycznie odnalezlismy cisze i spokoj. Rafa tez byla niczego sobie, chociaz nie wymienie gatunkow ryb, jak to S ma w zwyczaju, bo sie na tym nie znam. (S krzyczy, ze z nowych rzeczy to widzial matwe...)
Dzisiaj rano wstalismy wczesnie, zlapalismy autobus do Denpassar i ruszylismy na spacer po miescie. Na lokalnych targowiskach kupilismy zalegle pamiatki, ziwdzilismy swiatynie hinduska zrobiona w calosci z bialego koralowca (nie mamy zdjec, bo chcieli za duzo pieniedzy za aparat).
W czasie naszej wloczegi po miescie nasze nogi same nas zaniosly pod McDonald. Stesknieni europejskosci uleglismy pokusie...
Na 3 w nocy mamy juz umowiona taksowke. O 6 rano czeka nas lot do Singapuru. Tam przejdziemy sie po miescie i o 23 wsiadamy w samolot do Polski. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz