Gdzie teraz jesteśmy?

środa, 29 września 2010

29.09.2010 Goa - raj utracony, ale odzyskany ;-)

Wstalismy rano o 5, o 5.30 podjechala po nas taksowka. Z pewnym smutkiem
zegnalismy Kalkute, z checia spedzilibysmy tam jeszcze kilka dni.
Dotarlismy na lotnisko po 6, poddalismy sie kontroli (niestety S.
stracil gaz pieprzowy, zarekwirowany na lotnisku) i wsiedlismy do
samolotu. Lot byl przedziwny - z miedzyladowaniem w Bombaju, o czym nie
bylo mowy na naszym bilecie, ze zmiana samolotu i masa zamieszania.
Na szczescie bez wiekszych przeszkod dolecielismy na Goa (jezeli nie
liczyc godzinnego opoznienia, ale do takich rzeczy zdazylismy
przywyknac). Taksowka pojechalismy z lotniska do najdalszej plazy w
poszkiwaniu spokoju i ciszy. Wybor padl na miejscowosc Palolem, prawie
na samym poludniu Goa, oddalona o 67 km od lotniska. Juz w czasie drogi
urzekla nas zupelnie inna roslinnosc - palmy kokosowe, pola ryzowe, masa
zieleni. Samo Palolem wyglada jak istny raj na ziemi - mieszkamy w domku
na plazy, po otwrciu drzwi widzimy palmy, blekitna wode, kutry rybackie
i suszace sie na piasku sieci i ryby. Palolem to miejscowosc rybacke,
dopiero w ostatnich latach zaczeli tu przyjezdzac turysci. Na razie jest
przed sezonem, ludzi niewielu, chyba wiecej jest tu hindusow probujacych
nam cos sprzedac niz turystow.
Wczoraj na plaze wybralismy sie dopiero kolo 16, zachod slonca jest tu
wczesnie, o 18, wiec niewiele polezelismy. Za to wieczorem zjedlismy
przepyszna kolacje (krewetki, kalmary, swiezutki tunczyk... mmm...) i
przespacerowalismy sie po wiosce.
Dzisiaj lezelismy juz od rana, duzo sie kapalismy, bo nie da sie
wytrzymac na tym sloncu, filtr 50 jest jak najbardziej uzasadniony. W
miedzyczasie dalam sie namowic na tatuaz z henny (20zl), troche mi sie
zal zrobilo chlopca ktory mi go proponowal.
I chyba tyle. Nie ma co za wiele pisac, to po prostu trzeba zobaczyc.
Goa to istny raj na ziemi. Chyba wicej niz slowa powiedza zdjecia.
K.

Zdjecia Varanasi, Kalkuta,Goa

 Varanasi z drugiej strony Ghatow

 Varanasi stragany uliczne
 Pochlaniacz zlych intencji w wejsciu do hotelu, nie broni jednak przed zlodziejami
 K. wraca z zakupami
 Kapiel w Gangesie
 Wioslowanie kijem.... doskonale przedstawia tepo pracy w Indiach
 Wdowa na Ghacie
 Uliczny stragan z Masala Tea
 Swiatynia Kali, Varanasi
 Dziewczyny i Lala (GH owner)
 Dworzec Varanasi
 Pielgrzym na Ghacie
 Dworzec, Varanasi (nacpane dzieci)
 Pociag o poranku
 Nasz obiad
 Howrath bridge
 Ambassador Classic, czyli taksowki w Kalkucie
 Rzeznik, Kalkuta
 Dla pana Krzysztofa ;-)
 Ulica, Kalkuta
 Grob Matki Teresy
 Victoria Memorial, Kalkuta
 Swiezy kokos dla kazdego!
 Prawdziwa riksza
 GOA








 Widok z okna

poniedziałek, 27 września 2010

27.09.2010 - Kalkuta

Przedwczoraj (jeszcze w Varanasi) przez caly dzien wloczylismy sie po uliczkach starego miasta ogladajac stragany, fotografujac hindusow. Troche czasu spedzilismy tez na Ghatach, wczuwajac sie w klimat miasta. O 16 wrocilismy do hotelu, zamowilismy riksze i udalismy sie na dworzec, zatrzymujac sie po drodze w McDonaldzie :D To byla uczta (2 powiekszone zestawy Mc Chicken Maharadza !!!!). W koncu MIESO!!!! Jednak nie obylo sie bez przygod poprzedzajacych ucztowanie. Okazalo sie, ze przed wejsciem do McDonalda musimy zostawic wszystkie nasze bagaze w przechowywalni w budynku obok. Glodni i podirytowani poszlismy i grzeczenie oddalismy plecaki. W czasie drugiego podejscia bramki do wykrywania metalu zaczely dziko piszczec. I co - kontrola osobista!! W tym momencie glodne dziewczyny nie wytrzymaly... Such things are illegal in our country!!! We call police!!! Poddalismy sie kontroli i po 5 min opychalismy sie juz frytkami. McDonald wprowadzil nas w wspanialy nastroj, pierwszy raz od poczatku wyjazdu bylismy syci. Niestety dobre nastroje podupadly gdy dotarlismy na dworzec. Okazalo sie, ze nasz pociag odjezdza z 3 godzinnym opoznieniem (o 21 a nie o 18). Do 20 czekalismy w klimatyzowanej poczekalni dla turystow. Niestety po 20 zostala ona zamknieta i bylismy zmuszeni udac sie do publicznej poczekalni. Juz od drzwi odrzucal smrod moczu, a w srodku nie bylo miejsca nawet zeby stanac. Czekalismy wiec na peronie, nie do 21 a do 00.30, bo dopiero wtedy zapowiadany co 15 min jako "arriving" pociag raczyl sie wtoczyc na stacje. Mielismy wiec 4,5 h zeby podziwac wszelki metody podawania sobie srodkow narkotycznych (od dozylnej po wziena). Ogladalismy tez jak produkowana jest czysta woda w butelkach - zbierane butelkki sa napelniane woda kranowa, po czym obklejane tasma klejaca, tak aby wygladaly na swiezo pakowane. Gdy wsiedlismy do pociagu szybko przewiazalismy plecaki lancuchami i poszlismy spac. Do Kalkuty dojechalismy ostatecznie nie o 8.00 jak bylo planowane, a o 17.00, a na dodatek naszych wspoltoqwarzyszy podrozy - dwoch Szwedow okradziono z calej kasy i dokumentow. My mielismy tym razem szczescie.
Kalkuta wywarla na nas bardzo pozytywne wrazenie. To czyste (w standardach indyjskich miasto), zabudowa kolonialna (od czaso kolonialnych tez nie remontowana, ale daje falszywe poczucie bezpieczenstwa - nic nie wali sie na glowe), bardzo malo krow, a na ulicach przewazaja samochody, a nie riksze, rowery i zwierzecy inwentarz. Wczoraj bylismy na tyle zmeczeni po calonocnej opdrozy, ze po zmyciu z siebie grubej warstwy pociagowego brudu przeszlismy sie tylko po okolicy i wstapilismy do knajpki na kolacje. Knajpka nazywala sie 'grilled chicken" co powinno juz wiele mowic o menu ;D Jedzenie wysmienite.
Dzisiaj widzelismy Victoria Memorial (kompleks parkowy wybydowane przez Lorda Cruzona dla upamietnienia zwyciestwa kampanii indyjskiej), dom i grob Matki Teresy oraz Collage Street ( ulice na ktorej miesci sie najwiekszy targ ksiazek w Indiach). Wieczor spedzilismy na shoppingu w najwiekszym krytym targowisku swiata. Teraz juz tylko pakowanie i jutro o 8.35 lecimy na GOA !!!! Pozdrawiamy.
S.

piątek, 24 września 2010

25.09.2010 - Khajurao i Varanasi

Nastepnego dnia rano pojechalismy do Parku narodowego Panna. Sam park byl zamkniety, jeszcze nie zaczal sie sezon, ale mozna bylo ogladac wodospady Raneh. A widok byl niesamowity - koryto rzeki z powodu pory monsunowej bylo mocno wypelnione, woda przelewala sie, spadajac z ogromnym szumem z wysokosci 60m. Mily pan przewodnik zabral nas na spacer po okolicy, moglismy obfotografowac wodospad z kazdej strony, po drodze nabywajac wiedze o lokalnej florze i faunie. Dowiedzielismy sie z lisci jakiego drzewa uzyskuje sie czerwony barwnik do ozdabiania czola, ktore liscie sa lepsze do zawijania w nie tytoniu, gdzie chowaja sie krokodyle itp.
Po powrocie do hotelu zapakowalismy sie i ruszylismy na dworzec autobusowy. Tym razem przydaly sie nasze lancuchy - bagaze jechaly na dachu autobusu i trzeba bylo je mocno przywiazac, zeby nie pospadaly w czasie jazdy po indyjskich, dziurawych drogach. Na szczescie chlopcy staneli na wysokosci zadania i plecaki dojechaly calo do Satny, gdzie mielismy przesiadke.
Nasz pociag troche sie spoznil, poniewaz na torach w poblizu stacji rozlokowalo sie stado krow i trzeba bylo je przegonic. Czas ten spedzilismy w lokalnym fast foodzie, gdzie jedzlismy pyyysznego burgera z kotletem sojowym.
W Waranasi bylismy o 4 w nocy. Zmeczeni dojechalismy riksza do hostelu i poszlismy spac. Nastepnego dnia rano poznalismy wlasciciela naszego hostelu. Lala, przesympatyczny Hindus, wreczyl nam mape Waranasi i powiedzial co warto zobaczyc. Ostrzegal nas, ze na piatek planowane sa zamachy terrorystyczne i ze lepiej zobaczyc wszystko w czwartek. Okazalo sie, ze ok. 120 km od Waranasi jest swiatynia,do ktorej roszcza sobie prawa hindusi i muzulmanie. Kilka lat temu zostala ona zamieniona na meczet i w piatek miala przypadac rocznica tego wydarzenia (oczywiscie okazalo sie, ze zadnych zamachow w piatek nie bylo...)
Lekko zdenerwowani wynajelismy na caly dzien riksze i zwiedzilismy - swiatynie matki indii (swiatynia poswiecona nie bostwu, ale idei zjednoczonych Indii, ufundowana przez Gandiego, z ogromna mapa Indii rzezbiona w marmurze), fabryke jedwabiu (gdzie od 500 lat tka sie jedwab), Sarnath (miejsce, gdzie Budda wyglosil swoje pierwsze kazanie). Wieczorem wynajelismy lodke i poplynelismy wzdluz Gangesu. Widzielismy ceremonie Ganga aarti - ku czci matki Ganges (kazdy hindus ma kilka matek - 1 to ta, co urodzila, 2 - krowa, co wykarmila, 3- Ganges i 4 - Indie). Potem wrocilismy do hostelu, zjedlismy kolacje, popijajac 'special lassi from waranasi', czyli lassi (rodzaj shakea na bazie jogurtu) z marihuana - miejscowy przysmak.
Wstalismy o 5, bo na 5.30 umowiona byla lodz - tym razem mielismy poplynac na ghaty kremacyjne. Waranasi to swiete miasto, hindusi wierza, ze jezeli umrze sie tutaj dusza wedruje prosto do nieba. Stad tak wielu tutaj zebrakow czekajcych na smierc i zbierajacych pieniadze na swoj stos pogrzebowy. Biedniejsi moga skorzystac z elektrycznego krematorium (800rs), bogatsi kupuja drewno (1600kg na stos, 1 kg to koszt ok. 180 rs). Zwloki przynosza na plecach tylko mezczyzni, z ogolonymi glowami. Stos podpala najstarszy syn, ktory pozniej rozbij kijem czaske, by dusza mogla sie uwolnic. Po spaleniu popiol i resztki niedopalonych kosci wrzuca sie do gangesu (obok kapia sie dzieci, piora kobiety) i odchodzi, nie ogladajac za siebie (zerwana zostaje wiez ze zmarlym). Nie kremuje sie tylko swietych, kobiet w ciazy, tredowatych, dzieci i pokasanych przez kobre - tych wrzuca sie bezposrednio do rzeki i obciaza kamieniami.
Po przejazdzce wrocilismy do hostelu troche sie zdrzemnac, a potem ruszylismy w miasto - ogladajac przydrozne swiatynie, wchodzac do kramow z przyprawami i szalami. Wieczorem pojechalismy tym razem riksza na ghat kremacyjny i jeszcze raz obserwowalismy hindusow podczas pogrzebu i w czasie ceremoni aarti.
K.

24.09.2010 - Raneh i Varanasi

Wycieczka  rowerowa Khajurao

Wodospady   Raneh



Autobus do Satny, wrzucamy bagaz

Dworzec kolejowy Satna

Reczna tkalnia, Varanasi

Sarnath - osrodek kultury buddyjskiej

Swit nad Gangesem

Swieczki puszczane na wode maja przyniesc szczescie rodzinom ich fundatorow

Wklad wlasny w wycieczke

wtorek, 21 września 2010

Taj Mahal
Ghaty nad Jamuna i rytualny pogrzeb

"Jedzienie od kuchni"

Pakora na talerzu

Pociag sleeper class

Cenotafy  Orcha



Jasnie oswieceni
Festiwal Ganesha
Zachod slonca nad Orcha




Swiatynie Khajurao