Dzisiejszy dzien byl bardzo pracowity. Wstalismy o 7 rano, na 8 umowiony byl samochod z kierowca, ktory zabral nas na calodniowa wycieczke po okolicach Yoyakarty.
Pierwszym punktem programu byl kompleks swiatyn Borobudur, wpisany na liste Unesco. Znowu poczulismy sie jak w Indiach! Osobne wejscie dla turystow (osobne sa tez rowniez ceny za wstep), z CZYSTYMI, swiezo wypranymi sarongami (to rodzaj chusty ktora trzeba sie okryc przed wejsciem do swiatyni buddyjskiej, bez wzgledu na plec i dlugosc spodni). Miejscowi niestety dostali sarongi wielokrotnego uzytku. Kompleks faktycznie robi wrazenie - zbudowany w X wieku, przez setki lat pozostawal ukryty, zakryty gruba warstwa popiolu wulkanicznego. To tlumaczy dlaczego jest tak swietnie zachowany. Drugi powod jest bardziej prozaiczny - Unesco wylozylo miliardy dolarow na jego renowacje. Swiatynia z lotu ptaka wyglada jak mandala, sklada sie z kilku okregow, ktore symbolizuja kolejne wcielenia w reinkarnacji, az do najbardziej doskonalego. Na szczycie znajduja sie stupy, w kazdej z nich umieszczony jest posag Buddy.
Oprocz tego w sklad kompleksow wchodzi kilka muzeow, gdzie mozna zobaczyc m.in. oryginalne indonezyjskie instrumenty (i nawet na nich pograc). Warto dodac, ze w my stanowilismy dla miejscowych niemniejsza atrakcje niz samo Borobudur - zostalismy obfotografowani ze wszystkich stron.
Kolejny nasz przystanek - palac sultana, ktory mielismy zobaczyc wczoraj. Niestety dalismy sie nabrac miejscowemu, tak jakby byl to nasz pierwszy dzien na wyjezdzie. Chyba zbyt milo sie usmiechal, a moze jeszcze bylismy pod wrazeniem "europejskiego" Kuala Lumpur? Dosc, ze pod palacem sultana stal mily pan, ktory zapytany o droge udzielil rzeczowej informacji, po czym dodal, ze palac jest dzis zamkniety, bo przyjechal "hollywood actor, pretty woman, richard gere" i ma prywatna audiencje u sultana. Palac mial byc znow otwarty o 2. Zawrocilismy, a mily pan powiedzial, ze moze nas za to zaprowadzic do galerii z batikiem, zeby nam sie nie nudzilo do tej 2. Jak latwo sie domyslic o 2 palac byl juz zamkniety (a Richard Gere faktycznie tu byl, ale w Borobudur).
Trzeci punkt programu to Prambanan - kolejny kompleks swiatyn, tym razem hinduistycznych, rowniez wpisany na liste unesco. Tu mielismy szczescie - za brama czekala na nas dwojka nastolatkow, ktorzy byli w trakcie kursu na przewodnikow. W ramach treningu oprowadzili nas po kompleksie calkiem za darmo, opowiedzieli co nieco o mitologii hinduskiej i Ramayanie (nawet po pobycie w Indiach nie jest to dla nas calkiem jasne i chyba nigdy nie bedzie).
Przed chwila wrocilismy do hostelu i zaraz pewnie pojdziemy spac. Jutro czeka nas rowniez wczesna pobudka - jedziemy na 3dniowa wycieczke na wulkany Bromo i Ijen. Potem jedziemy bezposrednio do Loviny na Bali i pewnie wtedy dopiero sie odezwiemy
Buziaki
K